fot. Dagmara Szewczuk (sesja do płyty)
„Stowarzyszenie Umarłych Poetów” to film Petera Weira z 1989 roku. Opowiada o szkolnym związku, który poprzez poezję wpaja uczniom ideę carpe diem, a na piedestał wznosi wartości tj. wolność czy pogoń za marzeniami, a także bunt – m.in. ze względu na brak akceptacji przez rodziców takiego stylu życia. Tytuł najnowszej płyty związanego z Hashashins Przyłuca i należącego do QueQuality VBS’a – „Stowarzyszenie Umarłych Raperów” jest oczywistym nawiązaniem do wyżej opisanego dzieła. Podpowiada nam to jakich treści możemy się spodziewać na płycie i ujawnia kierunek, w którym artyści podążają.
Wspólna płyta dwójki młodych artystów została wydana pod szyldem QueQuality. Album składa się z 12 utworów, wśród których znajdują się gościnne zwrotki Skipa i Kartky’ego. Za produkcję muzyki odpowiadają Wrotas, Megot, Bokun, KPSN, NOCNY i sam VBS.
#SUR – ten tajemniczy hashtag zapowiadał płytę obu panów, jednak zanim zostało to oficjalnie ogłoszone, nie było żadnych przesłanek, by myśleć o takim duecie. Zarówno VBS, jak i Przyłu mają za sobą już kilka solowych projektów, ale dopiero #SUR stanowi początek ich wspólnych działań. Jak więc wypadła ta współpraca i czy „stowarzyszenie” spełniło swoje zadanie?
Już w numerze „Szparagi”, który otwiera płytę, raperzy przekonują nas, że nie wpadli tutaj na sezon jak szparagi i hip-hop jest dla nich czymś więcej niż krótką przygodą. Dalej przybierają m.in. role „obrońców rapu” w tytułowym i jednocześnie najbardziej rapowym utworze z całej płyty, gdzie padają wersy: Hip-hop chyba się wyhuśtał, Przyłu, reanimacja, bo ktoś w Polsce musi kurwa. Jak wbijałem na tę scenę, mieli nosić mnie na rękach, ale teraz wolą słuchać chyba o kurtkach bomberkach. W głównej mierze jednak przemycają swoje przemyślenia dotyczące ich młodzieńczego życia, które z jednej strony chcieliby zachować, ale z drugiej strony są świadomi upływu czasu i dorosłości, która ich dopada. Manifestują życie po swojemu, pragnąc odciąć się od rzeczywistości, a jednocześnie będąc nią na wskroś przesiąkniętymi. Rzeczywistości, na którą się nie godzą, i z którą walczą za pomocą swoich ambicji i emocji – pozytywnych oraz negatywnych. Na wyróżnienie zasługują refreny, które ubarwione śpiewem i auto-tunem dodatkowo wzmacniają podniosły charakter utworów. Tutaj wyróżnić należy takie tytuły jak: „Dark”, „Sumienie” czy idealnie dopełniający przesłanie ostatni na płycie „Słodko-kwaśny”.
Jeśli chodzi o gości, Kartky i Skip swoimi zwrotkami dobrze wpasowali się w płytę, jednak – co dobrze świadczy o gospodarzach – nie odciągnęli uwagi od Przyłuca i VBS’a. Warstwa muzyczna albumu jest różnorodna, ale utrzymana w określonym klimacie, który idealnie komponuje się z tą słodko-gorzką liryczną refleksją, która towarzyszy nam na płycie. Na pierwszy plan wysuwają się produkcje VBS’a, którego umiejętność gry na instrumentach klawiszowych przekłada się na melodyjność i harmonię bitów.
Porównując obu raperów, lepsze wrażenie zostawił po sobie VBS, przede wszystkim za sprawą lepiej brzmiących refrenów i dużej cegły dołożonej w postaci muzyki. W przypadku Przyłuca momentami lekko irytować może maniera przeciągania końcówek wersów z charakterystycznym akcentowaniem i modulowaniem głosu. Jest to jednak coś, co nakreśla jego styl, wyróżnia nawijkę i sprawia, że jego flow jest nie do podrobienia. Zważywszy na to, że to ich pierwszy wspólny projekt, na uwagę zasługuje wzajemne zrozumienie i chemia, jaką da się wyczuć pomiędzy chłopakami. Płyta jest spójna i słucha się jej przyjemnie zarówno w całości, jak i w przypadku pojedynczych utworów. Otrzymaliśmy pocztówkę z pogoni za twórczą wolnością i marzeniami, w szarej rzeczywistości, która otacza każdego z młodych ludzi. Autentyczność wybrzmiewa w każdym akcencie tej płyty. Dołącz do procederu #SUR.
OCENA: 8/10
Autor tekstu: Kamil Starczewski