Koncert hip-hopowy w niedzielę? Kto to widział? Kiedy dowiedziałem się, że pierwszy polski baunser będzie grał w stolicy brudnego południa byłem pewien, że impreza będzie definicją tłustego melanżu. Chociaż kiedy okazało się, że sama impreza odbędzie się właśnie w niedzielę mój entuzjam nieco opadł… jak się okazało bardzo niesłusznie.
Sam koncert znów odbył się w ostatniej ostoi hip-hopowych imprez, odkąd MegaClub na Żelaznej przestał istnieć, czyli w Fabryce Porcelany znanej też jako klub P23. Samo wejście odbyło się bez problemów a organizatorzy nie patrzyli przychylnym okiem na osoby poniżej 16 roku życia bez zgody prawnego opiekuna – wszystko pod kontrolą, władza opętana jak nawinął Paluch.
Pomimo leniwej niedzieli ludzie zdecydowanie dopisali – kolejka ciągnęła się na kilkadziesiąt metrów a niektórych fanów nie zatrzymała nawet… złamana noga. Tak, z tego miejsca pozdrawiam serdecznie delikwenta, który dotoczył się na koncert o kulach i nogą w gipsie – szacunek dla najwytrwalszych. Sam koncert był naprawdę dobrze wyprodukowany – pomimo, że Kaz wydał świeżutki Cock.oz mixtape 27 sierpnia nie skupił się jedynie na tym właśnie materiale. Ponad godzinny koncert to przelot między bangerami z nowego krążka, klasycznym już Narkopopem czy Polską Gotówkową – każdy fan na pewno znalazł coś dla siebie.
Z całej imprezy wyszedłem pozytywnie zaskoczony – scena ociekała stylem, potężną dawką energii a cała publika była rozjuszona niczym stado wściekłych feministek – ciary również były obecne kiedy opera na kilkaset głosów zaczęła rapować refren “Trendsettera” – coś pięknego, to uczucie, które sprawia, że warto wspierać branże koncertową – dla takich chwil warto wspierać hip-hop.