Kali skomentował ostatnią aferę z Bedoesem
Reprezentant Ganja Mafia tuż przed premierą pierwszego singla promującego nowy album „V8T” (do sieci trafiły już dwa: „30 KMH” |sprawdź!| i „KGM” |sprawdź!|) udzielił wywiadu Wiktorii do jej cyklu „pojechane gadki„.
W trakcie rozmowy wiele mówiło się na temat nowej szkoły oraz o graczach, z którymi potencjalnie w przyszłości chciałby nagrać wspólny utwór. Na liście prowadzącej znalazły się takie ksywki, jak m.in. ReTo, Bedoes czy Quebonafide: „Najprędzej nagrałbym z Quebonafide, bo wiem, że zasłużył sobie na to miejsce, w którym jest dzisiaj – ciężką pracą. Myślę, że on jest najbliżej moich aspiracji co do featów. Chociaż na razie nie mam tego w planach” – wyznał krakowski raper.
Kali dłużej zatrzymał się przy temacie Bedoesa, który ostatnio mocno nagrabił sobie na hip-hop’owej scenie: „Bedoes jest dobrym raperem – choć nie wiem, czy to nazywa się raperem, bo chyba oni się nazywają już trochę inaczej – ale ja go będę nazywał raperem – dla mnie chłopak powinien trochę spokornieć, ma niewyparzoną gębę i w końcu może się to dla niego źle skończyć. Podkurwił wiele osób, łącznie ze mną – jest to kolejny powód dla którego ktoś mu powinien dać pstryczek w nos” – odpowiedział Kali nawiązując jednocześnie do sytuacji z SB Ffestivalu, gdzie źle wypowiedział się o raperach niezwiązanych z SB Maffiją |info!|: „ja rozumiem, że ktoś jest młody, że kogoś poniósł 'hype’, ale też kiedyś byłem młody i za swoje błędy płaciłem. Nawet jak się coś głupiego pierdolnęło, to trzeba było później ponieść karę. Przeprosiny przyjęte – bo tam przepraszał całą scenę – co nie znaczy, że bezkarnie może rzucać sobie takie słowa i potem przeprosić. Nie zdziwię się, że wiele ludzi będzie przychodzić na jego koncerty i będzie miało do niego pretensje” – dodał na koniec.
fot. źródło: facebook.com