fot. arch. pryw.
Już wkrótce odbędzie się premiera pierwszej solowej płyty Grabka, pt. „Tego tu jeszcze nie grali”. Z tej okazji przygotowaliśmy wywiad, z którego dowiecie się więcej szczegółów dotyczących tego projektu.
Na wstępie chciałbym, abyś przedstawił swoją osobę wszystkim czytelnikom, którzy być może Ciebie nie kojarzą…
Grabek: Witam serdecznie. Starsi słuchacze mogą kojarzyć mnie z ksywki „Grabi” – używanej jeszcze przed dziesięcioma laty. W tamtym okresie reprezentowaliśmy z chłopakami w Krakowie takie ekipy jak: Logo Dzielnicy oraz Bracia Z Krakowa. Przez cały ten czas, można było usłyszeć, jak występuję gdzieś gościnnie – ale generalnie sporadycznie, raz na jakiś czas. Można by więc powiedzieć, że słuch trochę o mnie zaginął. Teraz, po kilku latach, kiedy pojawiło się trochę świeżego brzmienia w środowisku hip-hop’owym, odnalazłem w tym wszystkim nową inspirację. Wracam pełen entuzjazmu, tworząc rap z pasji i działając solo, jako Grabek.
Aktualnie kończysz prace nad swoim debiutanckim solowym albumem „Tego tu jeszcze nie grali” i dlatego teraz będzie pytanie z cyklu: „co autor miał na myśli”, czyli – skąd pomysł na taki tytuł?
Grabek: Album jest już w całości skończony i można powiedzieć, że na dniach wchodzi do tłoczni. Czekam z niecierpliwością, aż będę miał w końcu w ręce swój pierwszy krążek, który od zawsze zresztą chciałem mieć u siebie na półce. Tytuł płyty zrodził się w sumie spontanicznie. Starałem się w nim wpasować różne rodzaje bitów i dlatego też namówiłem starych graczy na dołożenie swojej cegiełki w postaci zwrotek. Zawsze bowiem jarałem się skreczami oraz cutami, a nawiązanie kontaktu z DJ-em Gondkiem – z którym praca przebiegała i do tej pory przebiega perfekcyjnie (serdecznie go pozdrawiam) – umożliwiła mi naszprycowanie tego krążka jego pomysłami. Moim zdaniem, to robi mega robotę w rapie a dzisiaj nie mamy niestety za wiele okazji do sprawdzania tego rodzaju brzmień. No i sam fakt, że w końcu wydaję solo – gdzie kiedyś często miałem problemy z zabraniem się do napisania jednej zwrotki – tak teraz udało mi się zrobić album w niespełna 4 miesiące. Uznałem dlatego, że będzie to całkiem dobry tekst opisujący ten projekt jako całość.
Na YouTube możemy przesłuchać już kilka singli, które o dziwo – znajdują się na różnych kanałach. Czy taki, wprowadzony przez Ciebie zabieg, ma na celu dotarcie do szerszego grona słuchaczy?
Grabek: Zdecydowanie tak. Włożyłem w ten materiał wiele pracy, czasu i co naturalne pieniędzy. Dlatego chciałbym w efekcie – nie tylko spełnić się sam w tym co robię, ale również sprawdzić i przekonać się, jak moją twórczość odbierają inni i czy jest ona w ogóle w stanie trafić do większego grona słuchaczy. Stąd właśnie umieszczenie kawałków na takich kanałach jak: TiW Music, czy NAREJONIETV (obecnie SHOTGUNTV). W tym momencie jest w miare jasne, że nie wygląda to najlepiej, ale też nie ma presji ani żadnego ciśnienia. Obecnie kontynuuję dalszą działalność na swoim kanale BongoBrygadaTV i raczej to właśnie tam, będzie zamieszczana następne produkcje. No chyba, że… Czas pokaże.
Pierwsza solowa płyta przynosi zawsze wiele doświadczeń, ponieważ trzeba zmierzyć się nie tylko z problemami czysto muzycznymi, ale i również pobocznymi, jak np.: tłocznia, promocja itp. Co w tym wszystkim, sprawiło Ci najwięcej problemów?
Grabek: Największym problemem jest oczywiście promocja. Mówi się, że jak muzyka jest dobra, to sama się obroni. Ale uważam, że w dzisiejszych czasach, kiedy jesteśmy niemal z każdej strony zasypywani wciąż nowymi produkcjami (ich poziom to już temat na inną rozmowę) zwyczajnie jest trudniej dotrzeć do świadomości słuchacza i przebić się na rynku. Inna kwestia to teledyski- sam przyznasz chyba, że znacznie chętniej klikasz w coś, kiedy jest video do utworu. Generalnie płyta miała mieć swoją premierę już w styczniu, w dniu moich urodzin, ale niestety z przyczyn niezależnych musiałem wszystko odłożyć na bok. Obecnie praca nad albumem wróciła już na właściwe tory. Przez cały ten czas jednak nie próżnowałem i mam sporo materiału do przodu. Już w tym momencie mogę powiedzieć Tobie oraz wszystkim słuchaczom, że ta płyta ta była dla mnie rozgrzewką i poniekąd sprawdzianem – czy jeszcze się do tego nadaję.
Wspomniałeś, że album nagrałeś w niespełna 4 miesiące, co jest bardzo dobrym wynikiem. Ci, którzy słyszeli już poszczególne single, na pewno mogą być zadowoleni z faktu, że są one różnorodne. Czy takie były Twoje zamiary, aby utwory nie były monotematyczne i każdy słuchacz znalazł coś dla siebie?
Grabek: Wszystkie warunki w tym okresie oraz napływ weny pozwalały na to, by móc sprawnie zgromadzić materiał i regularnie odwiedzać studio. Stąd też, udało się zamknąć album w niespełna 4 miesiące. Udało się nawiązać kontakt z producentami, którzy nie zamykają się w jednym rodzaju muzyki, a ich brzmienie jeszcze bardziej napędzało mnie do działania. Samodzielnie chciałem spróbować zrobić coś, aby trafić nie tylko do jednego grona odbiorców. Różne style prezentują też goście obecni na płycie. Dlatego jestem przekonany że każdy na tym krążku znajdzie coś dla siebie.
Tak w ogóle, ile utworów będzie można spodziewać się na „Tego tu jeszcze nie grali”? Ilość będzie bliska 10, czy raczej w starym dobrym stylu, czyli longplay liczący ok. 16-18 pozycji?
Grabek: Na początku był plan, by zrobić krótką EP’kę, ale kiedy nagrałem już 5 numerów to uznałem, że nie chcę się tak szybko zatrzymywać i ruszyłem z tym dalej. Ostatecznie zatrzymałem się na 16 kawałkach.
W każdym z udostępnionych przez Ciebie singli, pojawił się przynajmniej jeden gość. Czy w przypadku pozostałych utworów na płycie jest podobnie?
Grabek: W przypadku pozostałych utworów, jest dokładnie tak samo. Bo mimo, że to moje pierwsze solo, to ja i tak nie lubię samodzielnej pracy. Zawsze inspirowało i motywowało mnie do działania to, jak siadałem z ziomalem, odpalałem bit i wzajemnie napędzaliśmy się do pisania oraz dzieliliśmy sugestiami, dotyczącymi efektów dotychczasowej pracy. A najbardziej w całym albumie odpowiada mi to, że każdy szczegół wykonany tu jest tak, jak sam to sobie zarysowałem. Stąd właśnie pomysł na solo.
Czy sądzisz, że w czasach sporej popularności Logo Dzielnicy, nie wykorzystaliście do końca swojego potencjału?
Grabek: Generalnie fajnie wspominam tamte czasy. Szło nam już naprawdę dobrze. Graliśmy koncerty, robiliśmy tony muzyki i też bardzo dobrze się to przyjmowało. Wystarczy rzucić okiem choćby na stare kawałki na YouTube. Było nas wielu do gry – każdy miał gdzieś znajomych i wszyscy nas wspierali. To było nasze pięć minut, których w pełni nie wykorzystaliśmy. Jestem pewny, że gdybyśmy wtedy nie odpuścili, to dzisiaj bylibyśmy w czołówce sceny i działali jak każda normalna firma w tej branży. Niestety, przez sprawy pozamuzyczne nastąpiły podziały i ostatecznie maszyna się zatrzymała. Do dzisiaj mam jednak kontakt prawie ze wszystkimi chłopakami, serdecznie ich pozdrawiam i życzę sukcesów w tym, co robią.
Czy również podzielasz zdanie wielu artystów (nie tylko hip-hop’owych), że aby singiel/single wpadły słuchaczom w ucho, potrzebne są… refreny? Czy jest to kluczowy element w każdym utworze, aby stał się hitem?
Grabek: Szczerze, to wcześniej nigdy nie przywiązywałem do tego zbyt wielkiej wagi, jednak po latach uważam, że refren jednak robi robotę. Dlaczego? Gdyż właśnie chyba ten moment najbardziej zapada w pamięci słuchacza, jeśli się dobrze go przedstawi. Na tym projekcie na pewno usłyszymy więcej skreczy niż refrenów, ale mogę jeszcze zdradzić, że już pracuję nad kolejnymi albumami i tam będzie tego dużo więcej. Cały czas staram się podnosić sobie poprzeczkę.
W dotychczasowych singlach nie usłyszałem efektu „Autotune”. Używają go PRAWIE wszyscy, jednak są na scenie również tacy raperzy, którzy nigdy nie wypuścili publicznie utworu z nawet najmniejszą ilością tego dodatku. Co sądzisz o tym zjawisku?
Grabek: Uważam, że jest to bardzo dobry dodatek do wokalu i można dzięki niemu wyciągnąć naprawdę fajne rzeczy, ale wiele osób używa tego przesadnie i próbuje jeszcze nazywać tą swoją twórczość rapem… (bardziej bym to nazwał serenadami). Szanuję wszystkich artystów, którzy działają, robiąc to – w głównej mierze – z pasji. A że żyjemy w czasach, kiedy każdy chce zarobić jak najwięcej jak najmniejszym kosztem to są i tacy co próbują udawać (nieumiejętnie) celebrytów ze Stanów, czy z innych części świata, nieumiejętnie naśladując i kserując ich styl. Śmieszne.
Dla koneserów dobrego podziemnego rapu, masz pewnie przygotowaną fizyczną wersję. Jak sam wcześniej przyznałeś „zawsze chciałeś mieć krążek na swojej półce”. Gdzie będzie można zamówić „Tego tu jeszcze nie grali”?
Grabek: Całość zrobiona jest własnym sumptem, a brak większych możliwości, ograniczy mnie do sprzedaży wyłącznie poprzez kontakt prywatny (na moim fanpage na Facebook’u) lub poprzez stronę, stworzoną specjalnie w tym celu (gdzie będzie można w łatwy i szybki sposób zamówić krążek). Pomaga mi w tym mój serdeczny kolega, także myślę, że wszystko powinno przebiec zgodnie z założeniami, a odbiorcy na pewno będą zadowoleni – bo na tym też mi zależy. Wszystkie info na fanpage: www.facebook.com/bongo.brygada.
Rozmowę dla rapnews.pl przeprowadził: Patryk FENT